poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział I "Spotkanie"

Postanowiłam tutaj publikować rozdziały. Na razie po  kolei, te które są. Na forum jest limit i dziwnie wygląda to moje kombinowanie by to poupychać, dlatego przenoszę to na bloga.
Tutaj jest wątek.

Rozdział Pierwszy: „Spotkanie”
Padłam na kanapę bez tchu. Mój twórca to chyba jakiś bezlitosny tyran. Jak można kazać myszce biegać przez kilka godzin. Spróbowałam się przekręcić, jednak moje ciało przeszył ból. Odzywały się wszelkie upadki z wysokości, pułapki i inne rzeczy wymyślone przez innych popapranych twórców. Bolały mnie łapki, biodra, nogi, a nawet ogon. Gdybym chociaż pamiętała co mną wyprawia twórca. Niestety na czas kiedy twórca steruje myszkami, stają się jak puste lalki. Nic z tego nie pamiętają. Ja do takich myszy należałam.
Najchętniej bym zasnęła i poczekała na kolejne sterowanie. Takie życie jest znacznie prostsze, nieświadomość. Ale ja nie chciałam takiego życia. Większość myszy stworzonych przez twórców po prostu egzystowała. Ja chciałam odkryć coś więcej, być sobą, mieć świadomość. Mimo bólu zeszłam z kanapy i przeciągnęłam się. Zdusiłam krzyk, który narastał w moim gardle. Bez krzyku, cicho, by nikt się nie zorientował, że wyszłam spod kontroli. Nie mam pojęcia jakby zareagowały inne myszy. Myszy transformice.
Ciekawe czemu wybieram jako odpoczynek kanapę. Jest twarda, niewygodna, łóżko zresztą to samo. Ci którzy stworzyli ten świat nie dbali o nasze wygody, raczej o wygody twórców. Chcieli im dać namiastkę rzeczywistości, tymczasem to była nasza rzeczywistość, do której byliśmy zmuszeni się przystosować. Kiedyś mi nie przeszkadzała faktura kanapy, ale jak poczułam miękkie futro jednej z myszek, zapragnęłam tej miękkości na co dzień.
- Trzeba się zbierać nim tyran wróci – powiedziałam do siebie. Ściągnęłam te śmieszne dodatki w które ubrał mnie twórca. Na mojej głowie pojawiły się uszy, przyczepiłam do ucha stokrotkę i wymyłam futro z farby. Znowu wanna będzie cała do mycia. Gdyby nie to, że woda poza chatką bywa niebezpieczna, pewnie bym nie używała tego ceramicznego pudła.
Wyszłam z chatki i poczułam się wolna. Nie ważne, że pewnie to będzie trwało krótko. Ważne, że jest jakakolwiek wolność. Miło poczuć wiatr w futerku, trawę pod łapkami i ciepło słońca. Nawet przyjemnie jest lekko przebiec by na chwilę się zapomnieć.
Zapomniałam się tak bardzo, że aż potknęłam się o kamień i rozciągnęłam się jak długa na trawie. Do moich boleści dołączyła kostka.
- eh, niezdara – stwierdziłam krótko. Westchnęłam. Wokół mnie nie było nikogo. Większość myszy nie opuszczała chatek. Lekko poruszyłam nogą, wszystko wydawało się w porządku. Czas udać się do Any, porozmawiać z kimś i wyrwać się z tej ciszy.
Zamknęłam oczy. Pod powiekami przemykały obrazy. Skupiłam się na chatce Any. Po krótki czasie znalazłam i przy kolejnym zamknięciu oczu już tam byłam. Chatka Any była zwykła, tak jak moja chatka czy każdej innej myszy. Wygląd chatki zależy od tego jak twórca za pomocą naszych łapek stworzy chatkę. Moje chatki były nawet znośnie estetycznie. Chatka Any miała wiele do życzenia. W sumie wyglądało jak marna budowla z meblami ustawionymi byle jak. Jednak Ana nie miała twórcy, chatkę dostała w spadku po jednej z myszek, której twórca nie miał talentu do budowania.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poczułam inny zapach niż dotychczas, a także radość. Usłyszałam śmiech Any. Ana rzadko się śmieje. Na ogół ma dość swojego egzystowania. Zamknięta w czterech ścianach i wystawiona na szyderstwa myszy. Nie ja jedna zbuntowałam się twórcy, jednak nie każda mysz charakteryzowała się dobrym charakterem.
- Ana? – zapytałam głośno.
Śmiech ucichł. Podeszłam do pokoju w którym Ana spędzała większość czasu. Zobaczyłam mysz ufarbowaną, ale w sumie, nie tak do końca. Kolorowe futra transfomice wydawały się takie sztuczne. Futro tej myszy lśniło, słońce na jego łydce wręcz błyszczało. W oczach miał jakby nowy świat, a na głowie królicze uszy, dokładnie jak ja. Patrzył na mnie tak jak ja na niego patrzyłam. W oczach mu coś zalśniło.
- Miło spotkać innego królika, myślałam, że są na wymarciu – zaczęłam. Naprawdę byłam zaskoczona. Rzadko kiedy wyzwolona mysz zakłada uszy królika.
- Królików jest pełno – odparł. – Jestem Kalik – przedstawił się – A ty jak siebie zwiesz?
- Lena – powiedziawszy to uśmiechnęłam się. On był świadomy, co bardzo mnie ucieszyło. Ciężko spotkać wyzwolone myszy. Spojrzałam na niego jeszcze raz i mnie zamurowało.
- Nie posiadasz twórcy – powiedziałam zaskoczona.
- Nie posiadam, o ile można posiadać twórcę – odpowiedział Kalik. – To czasem nie myszy są ich własnością? – zapytał.
Uderzyło mnie to pytanie. Wiedziałam, że tak jest, żyłam przez długi czas w taki sposób, ale jednak usłyszeć to od wolnej myszki to zupełnie coś innego. Byłam kogoś własnością, niewolnikiem, który wykonywał każde polecenie swojego pana. Prawda ta zabrała mi głos. Nie odezwałam się. Zbyt bardzo przeżyłam to pytanie.
- Lena? – spróbowała wyrwać mnie z zamyślenia Ana. – Wszystko w porządku?
Zmartwienie Any zadziałało. Nie mogłam stać jak słup i się zawieszać.
- Masz rację Kalik – powiedziałam – jesteśmy własnością twórcy. Nic mi nie jest Ana – uspokoiłam Anę.
Ana odetchnęła z ulgą. Jednak atmosfera była za gęsta. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Wyjść? Zostać? Obrazić się? Czułam w środku pustkę.
Ciszę przerwał Kalik:
- Jednak ty masz swoją wolę i nie do końca podlegasz twórcy.
Zwróciłam oczy na niego. Patrzył na mnie uważnie. Mną zaś targały różne emocje. Walczyłam z napływającymi łzami. „Nie pokażę mu swoich słabości” – postanowiłam w myślach.
- Jesteś silna – kontynuował – Może chcesz zobaczyć swojego twórcę? – zapytał od niechcenia.
- Można zobaczyć swojego twórcę? – prawie krzyknęłam.
- Oczywiście – odparł z uśmiechem – można zobaczyć wiele rzeczy. A ty potrafisz patrzeć.
- Ale jak? – zapytałam zmieszana.
- Pokażę ci – tylko powiedział. – Zobaczymy się później Ana, wpadnę jutro po ciebie i Lenę – dodał na pożegnanie i wyszedł. Tymczasem ja zostałam z mętlikiem w głowie. Kim on był?

Ps. Można mnie poprawiać i wskazywać mi błędy!

5 komentarzy: