środa, 7 czerwca 2017

Rozdział VIII "Piękno"

- Nic ci nie jest? – spytała się zatroskana istota. Nie ruszałam się w obawie, że może mi coś zrobić. A ona widząc moją reakcję westchnęła. Dało się słyszeć zawód i smutek. Zrobiło mi się żal tej istoty. Wyciągnęłam łapkę w jej stronę, ale ona już była odwrócona i biegła w stronę zbiorowiska drzew. Wstałam z zamiarem biegu, ale powstrzymał mnie silny ból w nodze. Pisnęłam z bólu. Leżałam sobie na trawie czekając aż się samo zagoi. Pierwszy raz czekałam aż mnie zabierze twórca. Nie miałam siły wracać do swojej chatki, ani tym bardziej iść do Any. Słońce przygrzewało moje futerko. Zaczęło się robić gorąco. Spróbowałam kolejny raz wstać. Ból nie minął. Zacisnęłam pięść na kępie trawy obok by skupić się na czymś innym. Po chwili ktoś zasłonił mi przygrzewające słońce. Podniosłam głowę i nad sobą zobaczyłam istotę, która wcześniej uciekła. Uśmiechnęłam się blado wykończona nieustającym bólem. Niewiele dzieliło mnie od stracenia przytomności. Jej futro mnie raziło, było całe białe i odbijało promienie słoneczne. Jej pysk zakrywała straszna maska, przy bliższym przyjrzeniu można było dostrzec czarne włosy oraz uszy myszki. Czyli była to myszka. Zamknęłam oczy, spokojna o swój los. Wzbudziła we mnie zaufanie wracając się. Ciekawe czy usłyszała mój pisk.
Poczułam na swoim ciele dotyk. Mimowolnie zadrżałam. Futro było już bardzo ciepłe. Istota ocierała moje bolące miejsce. Jakby wiedziała co mi dokładnie dolega. Ja nie wiedziałam. Usnęłam ukojona jej dotykiem i cichym oddechem.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wkoło. Znajdowałam się w jakiejś chatce. Czyżbym wróciła do siebie? A może twórca mnie jednak zabrał by mną sterować? Przysiadłam i poczułam ukłucie w nodze. To mnie przekonało, że twórca mnie nie zabrał. Wypróbowałam nogę delikatnie dotykając podłoża. Towarzyszył temu głuchy ból, ale do zniesienia przy chodzeniu. Zeszłam z wygodnego łóżka by poszukać myszki, która mnie tu przyprowadziła. Długo nie szukałam, ponieważ pojawiła się w progu jak tylko zrobiłam kilka kroków.
- Nie powinnaś chodzić – pokręciła głową.
Przechyliłam głowę w odpowiedzi. Jeszcze nie wszystko do mnie docierało, działałam na odruchach niż na myśleniu.
Biała myszka podeszła do mnie. Nadal miała maskę na pyszczku. Chyba lubi ten styl. Ciekawe czy ściąga maskę do jedzenia. Spojrzałam w stronę, gdzie powinna znajdować się jama gębowa. Znalazłam ją tuż pod maską, czyli nie musiała ściągać jej by się pożywić. Bardzo sprytne. Podziwiałam wykonanie przedmiotu nie zdając sobie sprawy, że wgapiam się w gospodarza.
Myszka za to westchnęła i popchnęła mnie z powrotem na łóżko. Straciłam równowagę, zamachałam łapkami próbując ją odzyskać. Na niewiele się to zdało i zatopiłam się w miękkim łóżku. Dodatkowo zaplątałam się jeszcze w koc, który tam spokojnie leżał. Prychnęłam zdenerwowana próbując się wyplątać.
- Jakaś ty niezdarna – usłyszałam w głosie politowanie, ale nie takie przykre. Możliwe, że była bliska roześmiania się i trochę jej pogodny ton nie wyszedł. Pomogła mi jednak z kocem, dała jeszcze poduszkę bym się wygodnie oparła. Było mi bardzo przyjemnie, co pewnie dało się zauważyć na moim pyszczku. Poczułam, że biała myszka się uśmiecha.
- Jestem Aniu – przedstawiła się. Ściągnęła przy tym swoją maskę. Otworzyłam pyszczek zaskoczona. Aniu była naprawdę piękną myszką. W życiu takiej nie widziałam. Aż przyjemnie się na nią patrzyło. Przekonałam się, że maska nie jest do niej przytwierdzona. Uśmiechnęła się do mnie zakłopotana. Zauważyłam nawet rumieńce. Rumieńce!!! Przebiły się przez białe futerko i bardzo wyraźnie je widziałam. Niesamowite. Coraz bardziej podobała mi się ta myszka.
- Jak się nazywasz? – wyszeptała cicho zamykając tym mój pyszczek.
- Lee..naa- wydukałam. Ona w odpowiedzi zasłoniła z powrotem pyszczek i odetchnęła z ulgą. Nastąpiła między nami krępująca cisza. Chciałam ją jakoś przerwać, lecz nie potrafiłam. Ciągle miałam przed oczami pyszczek Aniu.
- Pewnie jesteś głodna – powiedziała jednym tchem i wyszła czym prędzej z pomieszczenia w którym się znajdowałam. Wyglądało jakby uciekała ode mnie, a może od sytuacji?
Przekręciłam się w łóżku z niecierpliwością czekając na gospodarza. Długo nie wracała, więc z nudy oglądałam pokój. Naprzeciw łóżka była spora kolekcja misiów. W świecie Transformice wszystkie są takie same, ale tutaj zobaczyłam takiego, którego jeszcze nie widziałam. Zeszłam z łóżka ignorując polecenie Aniu, mój ból i mdłości. Podeszłam do misia, który mnie zainteresował. Wyróżniał się bielą, trzymał serce z jakimś napisem. Dotknęłam go. Zaskoczył mnie swoją miękkością. Przytuliłam go i od razu poczułam się znacznie lepiej. Po chwili ponownie spojrzałam na misia i zorientowałam się, że na plecak ma skrzydła. „Jaki on słodki” – rozczuliłam się powtórnie przyciskając pluszaka do siebie. Stałam sporo czasu jak zaczarowana.
- Podoba ci się miś? – spytała Aniu. Wystraszyła mnie swoim cichym przybyciem i ze strachu wypuściłam misia, który upadł na ziemię. Szybkim ruchem chciałam podnieść go i odstawić na miejsce, jednak odezwał się ból nogi i uderzyłam o półkę z książkami.
- Ałć – powiedziałam tylko zawstydzona swoim zachowaniem. Czułam się głupio.
Aniu zaś nie zezłościła się na mnie tylko zaczęła się śmiać. Śmiech miała przepiękny. Oczarowała mnie nim jak wcześniej swoim wyglądem. Pomyślałam o niej jak o aniele.
- Możesz sobie wziąć misia – odparła podchodząc do mnie. Sięgnęła misia i mi go podała.
- Dzięę..k –k – uj-e – wydukałam. Wzięłam w łapki podarunek. Za dużo nie mówiłam. W sumie mogłam wyjść na jakiegoś niedorozwoja. Przełknęłam ślinę zbierając w sobie odwagę.
- Proszę bardzo – odpowiedziała uprzejmie – przygotowałam coś smacznego – to powiedziawszy przyciągnęła stolik, którego wcześniej nie zauważyłam. – Zapraszam – wskazała na stół.
Podeszłam ostrożnie z misiem w pyszczku. Misia postawiłam obok siebie jakbym się bała, że ktoś może mi go okraść. Zasiadłam to pełnego milczenia posiłku. Gospodyni nie za wiele mówiła, a ja także się niczym nie popisałam. Bałam się, że mogę stracić okazję, jednak nie miałam odwagi powiedzieć cokolwiek mądrego. A nawet gdy próbowałam z mojego pyszczka nic się nie wydostawało.
Zaczynało robić się nieswojo. Obie milczałyśmy powoli przeżuwając pokarm. Bardzo mi smakowało danie.
- Bardzo dobre – powiedziałam cicho. W końcu udało mi się coś powiedzieć. Za mądre to nie było, ale komplement zawsze jest na miejscu.
- Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem.
Cisza znowu zalęgła między nami. Nie wiedziałam jak ją zbić. O czym mogę rozmawiać z tak niesamowitą myszką? Nie miałam nic ciekawego do powiedzenia. Nic do zaoferowania. Czułam się przy niej jak mało ważna myszka. Powoli do mnie docierało, że nie tylko wokół mnie świat się kręci. Aniu swoją osobą sprowadzała mnie na ziemię. Cisza przestała być nie swoja. Zobaczyłam przed oczami pytania, które chciałam zadać Kalikowi i odpowiedzi, które poznałam. Wszystko zaczęło układać się w całość. Powstały co prawda luki, które zapełniłam pytaniami. Pierwszym priorytetem był twórca. Kalik powiedział, że mogę zobaczyć twórcę. Czy to prawda?
Strach zniknął zastąpiony pytaniami. Pytania to moja broń na wszelkie wątpliwości. A niby pytania rodzą wątpliwości. U mnie było inaczej. Pytaniami mogłam określić kierunek w który idę i lepiej poznać świat po którym stąpam. Poczułam się pewniej.
- Czy znasz swojego twórcę? – zapytałam.
- Twórcę? – usłyszałam w jej głosie zaskoczenie moim pytaniem.
Pokiwałam głową z zapałem.
- Znam – ponowiła – Znaczy się wiem kim jest twórca – poprawiła się – ale osobiście go nie znam.
- Och – odparłam zawiedziona.
- Chcesz poznać swojego twórcę? – spytała z zaciekawieniem
- Tak – kiwnęłam głową – Kalik powiedział mi, że mogę go zobaczyć. Bardzo mi zależy – wyznałam.
- Mhmm – zamyśliła się. – Niestety nie mogę ci pomóc – smutno odpowiedziała.
- Nic nie szkodzi – uspokoiłam Aniu – Kalik wie. Byłam ciekawa czy ty znasz swojego twórcę. To wszystko.
- Jeśli mowa o twórcy… - zaczęła – właśnie po mnie idzie. Lepiej uciekaj z chatki – popędziła mnie w stronę drzwi. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić znalazłam się na zewnątrz, a chatka zniknęła.
- Dziwne… - powiedziałam do pustego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz