poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział III "Ciasteczka"

- Widziałam mysz, która miała na głowie majtki – opowiadała Elisa – Zastanawiałam się czemu nosi to na głowie – próbowała mówić poważnie, ale widać było, że ledwo powstrzymuje śmiech. – A w ogóle po co myszy są majtki? – zadając to pytanie zaśmiała się, Ana jej zawtórowała.
Świat Transformice jest pełen absurdów. Jesteśmy zalewani dziwnymi ubraniami, przedmiotami i mamy o nich szczątkowe informacje. W większości wypadków nawet nie wiemy do czego służą. Ja niedawno się przebudziłam. Wszystko dla mnie było nowe. Noszenie tzw. majtek nie było dla mnie czymś niezwykłym. W końcu to tylko przedmiot, podobnie jak moje uszy królika. Mimowolnie dotknęłam jednego ucha. Lubiłam je nosić, nawet potrafiłam nimi poruszać. Miękkie w dotyku i dające trochę ciepła. Każdą rzecz, którą zakładamy, przejmuje naszą temperaturę.
- A dziś zderzyłam się z myszką, która miała jakąś beczkę na szyi. Aż dziw, że się nie wywróciła pod ciężarem – śmiała się Elisa – nawet mi trochę zmoczyła futerko. A jak spytałam co tak biegnie, odpowiedziała mi: Lubię cię i pobiegła dalej. – zaśmiała się.
- Może ciągle jest spragniona dlatego nosi na szyi – zastanowiła się Ana. Ona zawsze próbowała znaleźć logiczne wytłumaczenie zachowania jakiejś myszy. Śmiała się wraz z Elisą, ponieważ śmiech jest zaraźliwy, no i zresztą tak przyjemnie się śmiać.
- Być może – zamyśliła się Elisa – Nawet się nad tym nie zastanawiałam. A co myślisz o jej zachowaniu?
- Luuubi cię – przeciągnęła głoskę w odpowiedzi i uśmiechnęła się szeroko.
Elisa śmiała się, a wraz z nią Ana. Miło było patrzeć jak Ana się śmieje. Śmiech jest zaraźliwy, ale nie dla mnie. W głowie kotłowały mi się pytania. Starałam się nie przeszkadzać dziewczynom. W ciszy jadłam ciastka przypatrując się ich gestom. Obie były takie rozchichotane. Czułam, że nie pasuje do tego towarzystwa. Spojrzałam na okno. Było na nim widać tylko to co stworzył, któryś z twórców. Ciągle ten sam widok. W tym oknie było widać zachodzące słońce, przynajmniej tak myślę. Niebo na nim było pomarańczowe. Tak naprawdę za oknem był zupełnie inny widok. Zlepek kilku przestrzeni stworzonych przez twórców. Nasz świat nie miał ciągłości. To jak chodzić po innych planetach i przemieszczając się w kosmosie.
- Lena – wyrwała mnie z zamyślenia Elisa – A ty co tak milczysz? – zapytała – wygląda jakbyś siedziała na tym krześle za karę – zaśmiała się.
Mnie do śmiechu nie było. Akurat coś sobie uświadomiłam. Od razu przeszłam do pytania, które nurtowało mnie od jakiegoś czasu:
- Skąd masz ciastka?
- Co? – zamrugała oczami zaskoczona.
- Skąd masz ciastka? – powtórzyłam pytanie.
- Aleś ty teraz poważna – pokręciła głową.
- Nie odpowiedziałaś – nie dawałam za wygraną. Zeskoczyłam z krzesła. Zamachałam lekko ogonem.
- Ty też nie odpowiedziałaś – odbiła piłeczkę Elisa.
- Dziewczyny…- zaczęła Ana. Sytuacja zaczynała być napięta. Nie należałam do osób, które odpuszczają, a czułam się jakby mnie odgradzali od odpowiedzi.
- Milczałam szukając odpowiedzi na pytania. Jednak sama sobie nie odpowiem – odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie Elisy.
- Stresujesz Anę – pokręciła głową, jednak widząc mój wyraz pyszczka postanowiła odpowiedzieć na pytanie. – Upiekłam.
- Upiekłaś? – Tym razem to ja byłam zaskoczona. To można je piec? Nie wpadłam na to. Do tej pory ciastka były dla mnie tylko dekoracją, niewiele znaczącą. Nawet nie miały zapachu.
- Tak upiekłam – potwierdziła całkiem poważnie. – Mogłabyś już skończyć z robieniem tej dziwnej atmosfery? – zdenerwowałam ją i widać było, że także nie odpuści.
- Nie chciałam – odparłam – Chcę tylko znać odpowiedzi, a wy…. – zaczęłam, ale nie dokończyłam. Jak dokończę to zdanie obie się na mnie obrażą. Nie chciałam takiego obrotu spraw. W oczach Elisy czaiła się groźba, spuściłam wzrok. Ana zaś milczała uważnie mi się przypatrując.
- Co my? – zapytała Elisa.
- Znacie odpowiedź – pominęłam większość tego co myślałam. Nie patrzyłam w stronę dziewczyn. Zaczynałam czuć się dziwnie obco.
- Lena… - Ana była zmieszana. Nie wiedziała co o tym sądzić, a ja wcale jej nie pomagałam.
- Przepraszam – przerwałam jej. – Już przestaję – powiedziawszy to usiadłam na krześle z którego wcześniej zeskoczyłam. – to wystarczy upiec? – ponowiłam pytanie już spokojniejszym tonem z nutką zaciekawienia.
Elisa pokręciła głową z niedowierzeniem. Nie spodziewała się takiego zachowania.
- Tak, wystarczy – odpowiedziała.
- Ale tak normalnie w piekarniku?- drążyłam dalej. O piekarniku słyszałam lub ta informacja pojawiła się w mojej głowie. A tak naprawdę to niewiele wiedziałam.
- Nie musi być piekarnik – zaprzeczyła – może być coś podobnego do piekarnika. Ważne by było to podgrzane małe pomieszczenie z możliwością otwarcia.
- mhmm – skomentowałam. Czyli ciastka po prostu można upiec. Nie wpadło mi to do głowy, a wydaje się takie proste.
- Ale trzeba jeszcze pamiętać o jednym – kontynuowała Elisa.
Podniosłam głowę przerywając myśli krążące wokół piekarnika.
- Tak? – ponagliłam niecierpliwie.
- Trzeba jeszcze chcieć upiec ciastka – dokończyła.
- Co? – patrzyłam na nią czekając na dalszy ciąg. Można nie chcieć upiec ciastek? Jak się je piecze to chyba się chce je upiec?
- Musisz całą osobą chcieć upiec ciastka i widzieć je upieczone – mówiła dalej – Smak, wygląd, zapach – wymieniała – wszystko zależy od ciebie. Od tego jak się do tego zabierzesz. Możesz także coś dodać do ciastek by poprawić smak, ale lepiej nie ryzykować – pokiwała głową – pieczenie ciastek to sztuka – dodała na koniec.
Czyli pieczenie ciastek zależy od naszego umysłu? To znaczy, że możemy sterować naszą rzeczywistość umysłem. To była bardzo ważna informacja. Niby proste zajęcie, a otworzyło bramę do innej rzeczywistości. Ciekawe co jeszcze można zrobić za pomocą umysłu. Chciałam wypróbować natychmiast sposób na ciastka. Zeskoczyłam z krzesła i udałam się do wyjścia.
- Lena – krzyknęła za mną Ana.
Odwróciłam się. Znowu zapomniałam, że nie jestem sama i wokół mnie żyją myszki. Głupio postąpiłam. Tak wstawać bez słowa i wychodzić.
- Przepraszam – powiedziałam, jednak nie cofnęłam się – Chcę od razu wypróbować przepis na ciastka. Bardzo mnie zaciekawiły. – w oczach Any dostrzegłam smutek – No i nie chce zjeść ci wszystkich ciastek – dodałam ze śmiechem – prawie wszystkie ci zjadłam, jaki łakomczuch ze mnie – zaśmiałam się.
Tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu. Dowiedziałam się dziś ważnych rzeczy, rzeczy, które być może odmienią moje dotychczasowe życie.
- Wpadnę do ciebie jutro – odparłam – w końcu jestem umówiona – uśmiechnęłam się i wyszłam na zewnątrz.
- Czekaj – krzyknęła za mną Elisa. Podbiegła do mnie lekko zdyszana. – ty to wiesz jak namieszać w otoczeniu, co? – zapytała.
Nie odpowiedziałam. Spojrzałam się na nią. W rękach trzymała koszyk z którym przyszła.
- Weź na drogę – podała mi go. Wyciągnęłam łapkę i chwyciłam uchwyt. Otoczył mnie zapach ciastek.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Czasem wyrwij się ze swoich myśli – powiedziała na koniec – jeszcze się w nich zagubisz. – powiedziawszy to wróciła do chatki.
Jak ona szła z koszykiem w ręku? Przecież przemieszczamy się na czterech łapkach. Westchnęłam. Postanowiłam wykorzystać do tego ogon. Dość komicznie wyglądałam, ale ciastek nie odpuszczę. Za dobre były. Już mogę wyglądać śmiesznie.
Szłam ostrożnie by nic nie wypadło z koszyka. Strasznie mi kołysał. W najbliższym czasie spróbuję opanować sztukę trzymania przedmiotów ogonem. Jak na razie szło mi tragicznie. W pewnym momencie koszyk zakołysał mi mocniej powodując wyrwanie koszyka z uścisku. Szybkim ruchem wyciągnęłam łapki by złapać koszyk. Udało mi się, ale rozciągnęłam się jak długa na ziemi. A nad sobą usłyszałam śmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz