czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział II "Mętlik"

- Kim on był? – powtórzyłam pytanie na głos zwracając się do Any.
- No przecież ci się przedstawił – odparła Ana. Przyglądała mi się uważnie.
- No wiem – zaczęłam – Ale kim on był? – nie przestawałam pytać. Jego osoba wywarła na mnie spore wrażenie. Jeszcze nikt mnie tak nie zaszokował. Niby nic nie powiedział, ale jednak te słowa zadziałały na moją psychikę. W głowie panował chaos. Do końca nie wiedziałam co wydobywa się z moich słów.
- Zaczynasz się powtarzać – stwierdziła zmartwiona. Zrobiła ruch jakby chciała wstać, szybko zrezygnowała z zamiaru. Ja niczego nie zauważyłam. Aktualnie walczyłam z narastającym chaosem.
- Skąd on się w ogóle wziął? – rzucałam już pytania w przestrzeń. Tak szczerze, nie oczekiwałam odpowiedzi.
- On jest wolny jak ja – Ana próbowała nadal nawiązać ze mną kontakt. Lecz powoli miała mnie dosyć.
Słowa Any nie docierały do mojego umysłu. Chciałam rozwiązać jakąś zagadkę, ale czy to była zagadka? Namnażały się pytania. Nie nadążałam by złapać sens większości. Tylko nieliczne wydostawały się na zewnątrz. Powstawał jakby bełkot, bez ładu i składu pytania.
- Ale jak to silna? – zapytałam – przecież jestem sterowana przez twórcę, jak mogę być silna?
Ana nawet już nie próbowała odpowiadać. Czekała aż mi przejdzie. Mój szok przerodził się w coś dziwnego. Nigdy wcześniej tego nie widziała, w sumie ja także. Pierwszy raz mnie ktoś tak zaszokował, wyprowadził z równowagi. Dokładnie, moja równowaga została zachwiana. Wszystko w głowie się mieszało, waliło, spadało i przemieszczało.
- Ja potrafię patrzeć? – kontynuowałam pytania bez odpowiedzi – O co mu chodziło z tym patrzeniem? Przecież wszyscy patrzą. On ma jakieś dziwne pojęcie patrzenia? – Coraz bardziej pogrążałam się w pytaniach. Tworzyłam same pytania, nawet nie próbując szukać odpowiedzi. Za dużo pytań narosło w mym umyśle, nie potrafiłam wybrać, które najważniejsze. Przez co pytania wręcz gniotły swoją ilością.
- Twórcy nie można zobaczyć, on się myli – tym razem zamiast pytania dałam zaprzeczenie. Nie mogłam w sumie uwierzyć w to co powiedział. Bo jak niby można zobaczyć twórcę? Przecież on nas stworzył, kieruje nami, ale się nie pokazuje. Jest jakby w innej przestrzeni świata, do której nie mamy dostępu. – Nie da się go zobaczyć – uczepiłam się tematu. W końcu znalazłam coś co było dla mnie najważniejsze spośród tego chaosu. – On jest dla nas przecież niematerialny. Nie da go się zobaczyć. – uczepiłam się zdania.
Moje bredzenie przerwał dźwięk otwierających się drzwi. W drzwiach stała myszka. Miała długie jasne włosy, a w nie wczepioną stokrotkę. Na nosie zaś okulary.
- Hej wam – powiedziała zamykając za sobą drzwi. W łapkach trzymała koszyk, z niego zaś unosił się cudowny aromat. Ten aromat wyrwał mnie z zamyślenia i powstało kolejne pytanie, które znalazło ujście na zewnątrz.
- Co tak ładnie pachnie?
- Ciastka – odpowiedziała uradowana myszka. Weszła głębiej do mieszkania i zobaczyła minę Any. – Co się stało? – zapytała z niepokojem.
Ana w odpowiedzi pokręciła głową. Zepsułam jej humor, do mnie jeszcze nie docierały bodźce z zewnątrz, więc tego nie zauważyłam.
Myszka spojrzała w moją stronę. W jej oczach pojawiła się stanowczość i pewna doza złości.
- Co jej zrobiłaś? – spytała oskarżycielko.
- Że ja? – odpowiedziałam pytaniem rozkojarzona – Ale komu?
Myszka bez słowa wskazała łapką na Anę. Ana miała spuszoną głowę, była opatulona kocem.
Powoli docierały do mnie niektóre znaczenia. Chaos cichł, mimo, że nie otrzymałam odpowiedzi na pytania. Zobaczyłam smutek Any, który ja wywołałam.
- Przepraszam Ana – powiedziałam szczerze podchodząc do niej. Ona w odpowiedzi odwróciła głowę. Była na mnie zła. – przepraszam – dodałam ciszej – powinnam bardziej panować nad sobą, w końcu przyszłam cię odwiedzić, a nie gnębić – dokończyłam szeptem.
Sama spuściłam głowę. Było mi naprawdę wstyd. Czułam się jak jakiś chuligan, który wdarł się do domu by zgnębić mieszkańca. Uważałam się za jej koleżankę, a nawet przyjaciółkę. Zachowałam się okropnie. Nie wiedziałam jak to naprawić. Stałam ze spuszczoną głową i milczałam. Próbowałam wymyślić słowa, które choć trochę pocieszą Anę.
- Ale powstała atmosfera – powiedziała głośno myszka przerywając smutną ciszę. – Ej króliczyco nie stój tak bo dziwnie wyglądasz. Znajdź jakieś krzesło i usiądź – rozporządziła – zaraz wszystko naprawimy.
Posłuchałam bez słowa polecenia myszki. Przeszłam do innego pokoju i przytargałam krzesło. Nie jest łatwo nosić krzesło będąc myszką. Ciągnęłam po dywanie trzymając za oparcie. Ustawiłam krzesło niedaleko myszki i usiadłam.
- Aż dziw, że bez protestów wykonałaś moje polecenie – zaśmiała się myszka. – dobrze ja zacznę. Nie znam ciebie króliczyco. Ja zaś mam na imię Elisa, a ty króliczyco? – pytanie brzmiało jak rozkaz.
- Lena – odpowiedziałam.
- Lena – powtórzyła moje imię. – dobrze. Co się dokładnie stało? – zadawała dalej pytania.
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie pamiętam co się stało. Byłam w amoku, straciłam panowanie nad sobą. Co ja wtedy mówiłam?
- Chyba… - zaczęłam. Elisa ponaglała mnie wzrokiem. – Chyba się wyłączyłam.
- Aha. Rozumiem. – pokiwała głową. Następnie mnie zignorowała i zajęła się Aną, a ja siedziałam jakby za karę na tym krześle. Czekałam aż Elisa powie cokolwiek co mam robić. Na pyszczku Any zagościł uśmiech. Powoli powracał jej humor i to nie za moją sprawą. Ja nadal siedziałam w tym samym miejscu, w którym zostawiła mnie jasnowłosa myszka.
Czarne myśli narastające w mojej głowie ponownie przerwała Elisa pytaniem:
- Chcesz ciasteczko?
- Ciasteczko? – w pierwszym odruchu powtórzyłam słowo. Nigdy nie jadłam ciasteczka. Widziałam je w chatkach, ale jakoś nie pachniały tak ładnie.
- Chyba znowu się wyłączyłaś – zaśmiała się. – Ana masz do niej jakiś guzik? Króliczyca nam się znowu wyłączyła.
Ana się zaśmiała.
- Nie, nie mam – powiedziała ciągle się śmiejąc.
Ja za to uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Tak poproszę – powiedziałam i wyciągnęłam łapkę.
Ciastko było cudowne w smaku, chciałam się rozkoszować, ale szybko pochłonęłam słodycz. Wywołałam tym zachowaniem śmiech obu dziewcząt.
- Śmiało częstuj się – powiedziała potulnie Elisa – Mam tego więcej – zapewniła.
Pytania nie narastały. Moje myśli zajęły głównie ciastka. Były takie dobre. Chciałabym ciągle rozkoszować się ich smakiem. Przy kolejnych ciastkach już panowałam nad sobą i wolniej jadłam. Dziewczyny wesoło ze sobą rozmawiały. A ja cicho jadłam ciastka słuchając ich rozmowy.

1 komentarz: