- Kim on był? – powtórzyłam pytanie na głos zwracając się do Any.
- No przecież ci się przedstawił – odparła Ana. Przyglądała mi się uważnie.
-
No wiem – zaczęłam – Ale kim on był? – nie przestawałam pytać. Jego
osoba wywarła na mnie spore wrażenie. Jeszcze nikt mnie tak nie
zaszokował. Niby nic nie powiedział, ale jednak te słowa zadziałały na
moją psychikę. W głowie panował chaos. Do końca nie wiedziałam co
wydobywa się z moich słów.
- Zaczynasz się powtarzać – stwierdziła
zmartwiona. Zrobiła ruch jakby chciała wstać, szybko zrezygnowała z
zamiaru. Ja niczego nie zauważyłam. Aktualnie walczyłam z narastającym
chaosem.
- Skąd on się w ogóle wziął? – rzucałam już pytania w przestrzeń. Tak szczerze, nie oczekiwałam odpowiedzi.
- On jest wolny jak ja – Ana próbowała nadal nawiązać ze mną kontakt. Lecz powoli miała mnie dosyć.
Słowa
Any nie docierały do mojego umysłu. Chciałam rozwiązać jakąś zagadkę,
ale czy to była zagadka? Namnażały się pytania. Nie nadążałam by złapać
sens większości. Tylko nieliczne wydostawały się na zewnątrz. Powstawał
jakby bełkot, bez ładu i składu pytania.
- Ale jak to silna? – zapytałam – przecież jestem sterowana przez twórcę, jak mogę być silna?
Ana
nawet już nie próbowała odpowiadać. Czekała aż mi przejdzie. Mój szok
przerodził się w coś dziwnego. Nigdy wcześniej tego nie widziała, w
sumie ja także. Pierwszy raz mnie ktoś tak zaszokował, wyprowadził z
równowagi. Dokładnie, moja równowaga została zachwiana. Wszystko w
głowie się mieszało, waliło, spadało i przemieszczało.
- Ja potrafię
patrzeć? – kontynuowałam pytania bez odpowiedzi – O co mu chodziło z
tym patrzeniem? Przecież wszyscy patrzą. On ma jakieś dziwne pojęcie
patrzenia? – Coraz bardziej pogrążałam się w pytaniach. Tworzyłam same
pytania, nawet nie próbując szukać odpowiedzi. Za dużo pytań narosło w
mym umyśle, nie potrafiłam wybrać, które najważniejsze. Przez co pytania
wręcz gniotły swoją ilością.
- Twórcy nie można zobaczyć, on się
myli – tym razem zamiast pytania dałam zaprzeczenie. Nie mogłam w sumie
uwierzyć w to co powiedział. Bo jak niby można zobaczyć twórcę? Przecież
on nas stworzył, kieruje nami, ale się nie pokazuje. Jest jakby w innej
przestrzeni świata, do której nie mamy dostępu. – Nie da się go
zobaczyć – uczepiłam się tematu. W końcu znalazłam coś co było dla mnie
najważniejsze spośród tego chaosu. – On jest dla nas przecież
niematerialny. Nie da go się zobaczyć. – uczepiłam się zdania.
Moje
bredzenie przerwał dźwięk otwierających się drzwi. W drzwiach stała
myszka. Miała długie jasne włosy, a w nie wczepioną stokrotkę. Na nosie
zaś okulary.
- Hej wam – powiedziała zamykając za sobą drzwi. W
łapkach trzymała koszyk, z niego zaś unosił się cudowny aromat. Ten
aromat wyrwał mnie z zamyślenia i powstało kolejne pytanie, które
znalazło ujście na zewnątrz.
- Co tak ładnie pachnie?
- Ciastka –
odpowiedziała uradowana myszka. Weszła głębiej do mieszkania i
zobaczyła minę Any. – Co się stało? – zapytała z niepokojem.
Ana w odpowiedzi pokręciła głową. Zepsułam jej humor, do mnie jeszcze nie docierały bodźce z zewnątrz, więc tego nie zauważyłam.
Myszka spojrzała w moją stronę. W jej oczach pojawiła się stanowczość i pewna doza złości.
- Co jej zrobiłaś? – spytała oskarżycielko.
- Że ja? – odpowiedziałam pytaniem rozkojarzona – Ale komu?
Myszka bez słowa wskazała łapką na Anę. Ana miała spuszoną głowę, była opatulona kocem.
Powoli
docierały do mnie niektóre znaczenia. Chaos cichł, mimo, że nie
otrzymałam odpowiedzi na pytania. Zobaczyłam smutek Any, który ja
wywołałam.
- Przepraszam Ana – powiedziałam szczerze podchodząc do
niej. Ona w odpowiedzi odwróciła głowę. Była na mnie zła. – przepraszam –
dodałam ciszej – powinnam bardziej panować nad sobą, w końcu przyszłam
cię odwiedzić, a nie gnębić – dokończyłam szeptem.
Sama spuściłam
głowę. Było mi naprawdę wstyd. Czułam się jak jakiś chuligan, który
wdarł się do domu by zgnębić mieszkańca. Uważałam się za jej koleżankę, a
nawet przyjaciółkę. Zachowałam się okropnie. Nie wiedziałam jak to
naprawić. Stałam ze spuszczoną głową i milczałam. Próbowałam wymyślić
słowa, które choć trochę pocieszą Anę.
- Ale powstała atmosfera –
powiedziała głośno myszka przerywając smutną ciszę. – Ej króliczyco nie
stój tak bo dziwnie wyglądasz. Znajdź jakieś krzesło i usiądź –
rozporządziła – zaraz wszystko naprawimy.
Posłuchałam bez słowa
polecenia myszki. Przeszłam do innego pokoju i przytargałam krzesło. Nie
jest łatwo nosić krzesło będąc myszką. Ciągnęłam po dywanie trzymając
za oparcie. Ustawiłam krzesło niedaleko myszki i usiadłam.
- Aż dziw,
że bez protestów wykonałaś moje polecenie – zaśmiała się myszka. –
dobrze ja zacznę. Nie znam ciebie króliczyco. Ja zaś mam na imię Elisa, a
ty króliczyco? – pytanie brzmiało jak rozkaz.
- Lena – odpowiedziałam.
- Lena – powtórzyła moje imię. – dobrze. Co się dokładnie stało? – zadawała dalej pytania.
Nie
wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie pamiętam co się stało.
Byłam w amoku, straciłam panowanie nad sobą. Co ja wtedy mówiłam?
- Chyba… - zaczęłam. Elisa ponaglała mnie wzrokiem. – Chyba się wyłączyłam.
-
Aha. Rozumiem. – pokiwała głową. Następnie mnie zignorowała i zajęła
się Aną, a ja siedziałam jakby za karę na tym krześle. Czekałam aż Elisa
powie cokolwiek co mam robić. Na pyszczku Any zagościł uśmiech. Powoli
powracał jej humor i to nie za moją sprawą. Ja nadal siedziałam w tym
samym miejscu, w którym zostawiła mnie jasnowłosa myszka.
Czarne myśli narastające w mojej głowie ponownie przerwała Elisa pytaniem:
- Chcesz ciasteczko?
-
Ciasteczko? – w pierwszym odruchu powtórzyłam słowo. Nigdy nie jadłam
ciasteczka. Widziałam je w chatkach, ale jakoś nie pachniały tak ładnie.
- Chyba znowu się wyłączyłaś – zaśmiała się. – Ana masz do niej jakiś guzik? Króliczyca nam się znowu wyłączyła.
Ana się zaśmiała.
- Nie, nie mam – powiedziała ciągle się śmiejąc.
Ja za to uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Tak poproszę – powiedziałam i wyciągnęłam łapkę.
Ciastko
było cudowne w smaku, chciałam się rozkoszować, ale szybko pochłonęłam
słodycz. Wywołałam tym zachowaniem śmiech obu dziewcząt.
- Śmiało częstuj się – powiedziała potulnie Elisa – Mam tego więcej – zapewniła.
Pytania
nie narastały. Moje myśli zajęły głównie ciastka. Były takie dobre.
Chciałabym ciągle rozkoszować się ich smakiem. Przy kolejnych ciastkach
już panowałam nad sobą i wolniej jadłam. Dziewczyny wesoło ze sobą
rozmawiały. A ja cicho jadłam ciastka słuchając ich rozmowy.