środa, 18 października 2017

Rozdział XIV "Siostry"

Ściany w środku gryzły wściekłym różem. Naprzeciwko wejścia wisiał ogromny biały ekran. Przed nim były niebieskie kanapy. Pokój był przestronny. Shes zaprowadziła nas w głąb mieszkania. Drzwi w środku chatki zamykały się od góry. Miałam do czynienia z takim systemem. Otwierały się one od kuchni. Po drodze do niej zobaczyłam fioletową trampolinę. Chyba jeszcze gorsze niż woda. Przy wodzie tylko się zmoczymy, futro nawet łatwo wysuszyć. Trampolina niekiedy mocniej odbija. Podczas skoku musimy ustalić jak wylądować, ile razy musimy jeszcze się odbić by sięgnąć celu. Często uderzamy o sufit albo po prostu nietrafiany. Skakanie na trampolinie uważam za bardzo stresujące, szczególnie jak nad głową jest dach.
- Usiądźcie sobie – zaprosiła nas Shes do białego stolika. Przy stoliku stały tylko dwa krzesła ustawione naprzeciwko siebie. Usiadłam i próbowałam choć trochę przesunąć krzesło. Niezręcznie się czułam siedząc naprzeciwko Kalika. Nawet nie wiem dlaczego tak się czułam. Przecież to mój kolega, który pokazuje mi granice Świata Transformice.
- To może teraz powiesz mi o parach? – spytałam z nadzieją. To krzesło wprawiło mnie w dziwny nastrój, nie mogłam się opanować by nie zadać pytania.
- Dokładniej ci nie wytłumaczę, mogę jedynie po części – odpowiedział – Wiem jak to jest u myszek stworzonych przez grę. Łączymy się w pary.
- A jak się łączycie?
- To już ciężej wytłumaczyć, musiałabyś zobaczyć – westchnął – to takie jakby przyciąganie. Gdy to poczujesz to od razu zrozumiesz. Uczucie, że chce się być z tą drugą osobą, spędzać z nią razem chwile, myśleć o niej bezustannie i śnić – opowiadał.
- Ach miłość – wtrąciła Shes przynosząc nam soki.
- Miłość? – zastanowiłam się – Słyszałam o niej. U nas też istnieje?
- Miłość jest wszędzie – zrobiła łapkami półkolisty gest nad głową – Nieważne gdzie jesteśmy.
- Nie spotkałam się jeszcze z miłością – stwierdziłam.
- Ty pewnie niedawno się przebudziłaś, prawda? – zapytała.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- To wszystko wyjaśnia. Na początku próbujemy odkryć po co tu jesteśmy – mówiła – Dlaczego spotkał nas taki los. Próbujemy jak najwięcej odkryć – westchnęła do własnych wspomnień – A potem kiedy już przystopujemy i nie gnamy na złamanie karku nadchodzi zastanowienie. Wtedy uświadamiamy sobie czym są więzi.– kontynuowała - Poznajemy wiele myszek. Te myszki zapadają w naszych wspomnieniach, a niektóre nawet w sercach. Pamiętam jak kiedyś poznałam fajnego chłopaka – uśmiechnęła się – To była wspaniała przygoda, dobrze się przy nim czułam. Ale to już wspomnienie. – skróciła swoją opowieść.
- Ale co się stało? – nie chciałam tak szybko kończyć tego tematu.
- A no nie wyszło – odpowiedziała krótko – Droga do farb nie jest daleka. – powiedziała zmieniając temat – Choć nie wiem czy dla naszej nowicjuszki to nie będzie za daleko – zaśmiała się.
Nie słuchałam jej dokładnie. Zaczęła tak pięknie opowiadać i wszystko zbagatelizowała. Co takiego się wydarzyło, że Shes nie jest z tym chłopakiem? Dręczyła mnie ciekawość dotycząca jej przygód. Na pewno dużo czasu z nim spędzała. Zerknęłam na Kalika. Tak się zastanawiając spędzam z nim bardzo dużo czasu, ale nie chciałabym takiego chłopaka. Jest dla mnie dobrym kolegą. Ja nawet nie wiedziałam czy chcę w ogóle chłopaka. Do tej pory spotykałam same dziewczyny.
- To kiedy ruszamy? – trochę znużyła mnie ta cała sytuacja. Kalik na mnie spojrzał badawczo, a ja mu w odpowiedzi wytknęłam język.
- Jak wezmę potrzebne rzeczy – odpowiedziała. Wskoczyła na trampoline i po kilku odbiciach zniknęła nam z oczu.
- To nie było miłe z twojej strony – zganił mnie Kalik.
- Z jej także nie.
- Nie jest ważne jak ona się zachowuje, ale jak ty – odparł.
- Dlaczego niby? – prychnęłam.
- Zawsze należy postępować tak jakbyśmy chcieli by podług nas postępowali.
- Zaraz, zaraz – wstałam na krześle – Czyli mam być miła mimo tego, że ktoś dla mnie jest nie miły? – moje pytanie zabrzmiało jak drwina.
- Źle to odbierasz – pokręcił głową.
- A jak ja niby mam to odbierać? – podniosłam głos.
- Czy coś się stało? – spytała Shes wracając do nas z torbą.
- Nie – zaprzeczyłam siadając naburmuszona z powrotem na krzesło.
- Lena jest dziś bardziej oporna niż zwykle – odpowiedział na spokojnie.
- Hahaha – zaśmiała się – No właśnie widzę.
Nagle wpadła do chatki biała myszka. Jej włosy miały ten sam kolor co futro. Na końcu łapek widniał brąz. Widziałam już wcześniej to futro. Włosy przewiązała sobie chustą, czy jak to się zwie, a na szyi przywiązała krawat.
- Nigdzie beze mnie nie idziesz – oznajmiła z progu. Zwracała się do Shes.
- Czy ty przypadkiem nie byłaś łowić? – spytała.
- Byłam – kiwnęła głową – Ale dowiedziałam się, że Kalik wpadł na osiedle, więc czym prędzej przybiegłam.
Shes westchnęła.
- Lena poznaj – wskazała na białą myszkę – To moja siostra Sweetie.
Sweetie wyciągnęła do mnie łapkę na powitanie, a ja patrzyłam się otępiała. Patrzyłam to na Shes, to na Sweetie. Potem przeniosłam wzrok na Kalika.
- Siostry? – udało mi się zadać pytanie mimo otępienia.
- A tej co? – spytała zmartwiona białowłosa myszka.
- Zaraz jej przejdzie – uspakajał dziewczyny Kalik. – Lena ocknij się.
- Jakby ocknij się miało na mnie zadziałać – prychnęłam.
- Zadziałało – rzekł zadowolony z siebie.
- Można mieć tu siostrę?
- A nawet i całe rodziny – odpowiedziała Sweetie. – Ona chyba niedawno się obudziła?
- Tak – potwierdziła jej siostra – Stworzył nas jeden twórca i nazwałyśmy się siostrami. Twórcy tworzą nam całe rodziny, ale nie zawsze myszki uznają takie pokrewieństwo. – tłumaczyła – A my w sumie mamy jednego rodzica, co nie? – trąciła białą myszkę.
- A no – przyznała rację – Mamy wspólne chatki. Pewnie też masz jakieś rodzeństwo – zwróciła się do mnie.
Nie przypuszczałam, że twórczyni może stworzyć więcej niż jedną myszkę. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Wstałam i zaczęłam udawać się do wyjścia.
- Lena – zatrzymał mnie Kalik – Nigdzie teraz nie idziesz – rozkazał groźnie – Po pierwsze to nieuprzejme z twojej strony, a po drugie farby.
- Ale ja chce poznać swoje rodzeństwo – wyciągnęłam łapkę do drzwi.
- Nie ucieknie ci – próbował mnie uspokoić – Jak ktoś zostanie stworzony nie umiera od tak, więc będziesz miała mnóstwo czasu na poznanie rodzeństwa.
Przestałam się wyrywać do drzwi. Sweetie i Shes patrzyły na mnie z wyrzutem.
- Przepraszam – powoli przyzwyczajałam się do przepraszania, to chyba mój stały element nowego życia. – Trochę mnie poniosło.
- Narwana jesteś – stwierdziła Shes.
- A no trochę jestem – zgodziłam się z moją nową nauczycielką.
- To będzie ciekawa wyprawa – powiedziała jej siostra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz