czwartek, 18 maja 2017

Rozdział VII "Egoistka"

- Dobra koniec – ucięłam wszelkie filozoficzne rozważania. Zrobili mi oboje mętlik w głowie, choć to najbardziej Kalik mi namieszał.
- Lena spokojnie – pokręciła głową Ana – Nie musisz się od razu tak denerwować.
- Ja się wcale nie denerwuje – swoją postawą zaprzeczyłam wypowiedzianemu właśnie zdaniu.
- No tak … - przeciągnęła te dwa słowa. Głosem jednak oznajmiła, że nie mam racji. A no nie miałam racji, myliłam się zupełnie. Nie panowałam nad swoimi odruchami, w głowie szumiało od wściekłości.
- Niesamowite – Kalik przerwał moje próby opanowania emocji.
- Co znowu? – opuściłam łapki zrezygnowana. Przekonałam się, że nie ma sensu walczyć czy nawet się wściekać. Kalik po prostu wiedział więcej, a ja nie panowałam nad tym natłokiem informacji.
- Twoje opanowanie jest niesamowite – rozwinął myśl.
- Jakie znowu opanowanie? – powrócił do głowy chaos, a negatywne emocje ulotniły się, przez ten bałagan przebijało się jedynie powątpienie, szok i niedowierzenie. Czułam się taka zagubiona, potrzebowałam jakiejś wskazówki.
- Świadomość twoja została przebudzona niedawno – sposób mówienia nawet miał denerwujący, jakby nie mógł mówić jak normalna myszka – To normalne, że targają tobą emocje, ale ty nad nimi panujesz – uniósł łapkę bym mu nie przerywała – Normalnie każda inna myszka rzuciła by się na mnie ty tego nie zrobiłaś pomimo wielkiej pokusy.
- Ale .. –zaczęłam nie kończąc. Zapomniałam co chciałam powiedzieć. Słowo owo wyrwało się z pyszczka bez mojej woli. Nawet nie myślałam, że wyglądam na istotę, która chce się rzucić. Takie wrażenie sprawiałam? Czyli jestem niebezpieczna? Dziwne, nawet mi do głowy nie wpadło by się rzucić. Owszem zdenerwowałam się. Kalik bardzo mnie rozdrażnił, ale to nie powód by coś złego robić. Czyli tak wygląda opanowanie według Kalika? Dla mnie opanowanie jest wtedy jeśli powstrzymamy się od wykonania jakiegoś niepożądanego działania.
Moje rozmyślania przerwała Elisa swoim przybyciem
- Hej wam! – zawołała od progu. – Przyniosłam ciastka. – Stanęła w drzwiach przyglądając się całej sytuacji. Na pyszczku pojawiło się zrozumienie i kiedy chciała zwrócić się w moją stronę opuściłam przednie łapki na ziemię i wybiegłam na zewnątrz.
Nie wiem co chciałam przez to osiągnąć. Biegłam z zamkniętymi oczami. Chaos w głowie ucichł, a jego miejsce zajęła pustka. Nic nie myślałam, nic nie planowałam. Po prostu biegłam przed siebie. Biegłam tak długo dopóki nie skończył mi się grunt pod nogami i nie spadłam w przepaść.
*********
- A jej co się stało? – zapytała Elisa. – Ta dziewczyna ciągle ma jakieś problemy. – prychnęła na koniec.
- Zadaje pytania – stanął w jej obronie Kalik.
- Co z tego? – zezłościła się – Przecież świat nie kręci się tylko wokół niej. Są jeszcze inni – machnęła ręką. – A ta nic by tylko psuła atmosferę – ponownie prychnęła – jak chce zwracać tak na siebie uwagę to niech znajdzie sobie chłopaka – postawiła koszyk na stoliku przy łóżku na którym siedziała Ana. Elisa miała serdecznie dość zachowania Leny. Najchętniej by jej przywaliła, by dziewczyna się wreszcie obudziła.
- Kalik trzeba by było za nią pójść – powiedziała Ana.
W odpowiedzi pokręcił głową.
- Ona tu wróci. – zapewnił – Była blisko odkrycia części prawdy o sobie.
- Wróci i znowu narobi zamieszania – marudziła Elisa – Jej w głowie tylko jej własna osoba – chwyciła gniewnie ciastko z koszyka. Nie zauważyła, że obok koszyka, który postawiła stał drugi. Sięgnęła ciastko z koszyka Leny. Na chwile świat jej zawirował.
- Nie narobi zamieszania – zaprzeczyła Ana – Ona po prostu chce uzyskać odpowiedzi.
- Do tej pory świat wokół niej się kręcić – mówił Kalik – Dzielnie dziewczyna z tym walczy.
- Ja jakoś nie miałam takich problemów – stwierdziła Elisa.
- Bo nie zadawałaś pytań – odparł spokojnie – Lena zaś może przekroczyć granice świata nałożonego przez stwórców.
- pffff – prychnęła w odpowiedzi – że niby jest wybrana?
- Nie – zaprzeczył, ale nic więcej nie dodawał.
- Nie i… - chciała uzyskać odpowiedź.
- Nie jest wybrana – rozwinął swoją wcześniejszą wypowiedź – każdy może być taki jak Lena.
Oczy Elisy rozszerzyły się. Zapanowała nad nią wściekłość, jednak nic z tym nie robiła. Odwróciła się od Kalika i spojrzała na Anę. Ana zaś ze spokojem patrzyła na Elisę, uśmiechnęła się by ją trochę uspokoić. Powoli zaczęła opuszczać ją złość. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale tylko pokręciła głową. Odpuściła sobie drążenie tematu.
- Jak ci smakują ciastka? – spytała Ana Elisę.
- Dobre, nie wiedziałam, że potrafię tak piec. – zaśmiała się.
- Jeszcze nie potrafisz – odparł Kalik – To ciastka Leny.
*********
Było ciemno. Wstałam, ziemia pod moimi łapkami była twarda. Zamrugałam wiele razy oczami, jednak to nie pomogło. Nadal panowała ciemność. Nie chciałam stać w miejscu, więc powolnym krokiem szłam przed siebie, dokładnie sprawdzając przestrzeń przed sobą. Nie miałam zamiaru znowu gdzieś spadać. Pewnie się przeniosłam do jakiegoś miejsca podczas spadania. Szkoda tylko, że nie wiedziałam gdzie jestem. No to się wpakowałam. Czemu w ogóle uciekłam? Po co biegłam i co chciałam osiągnąć? Tym razem nie miałam mętliku w głowie. Narastające pytania ucichły. Moim priorytetem było wydostanie się stąd.
- Halo – krzyknęłam, usłyszałam echo. To dowodziło tego, że znajdowałam się pod ziemią. Gdzieś głęboko, skoro było echo.
Długo szłam. Wędrówka ciągnęła się chyba godzinami. Po czasie zobaczyłam światło. Przywitałam je z wielką radością. Niewiele myśląc pobiegłam w stronę światła, a gdy wybiegłam znowu straciłam grunt pod nogami. Na całe szczęście jedynie się sturlałam z górki. Padłam na trawie jak długa. To już był kolejny raz kiedy ląduje tak na ziemi. Straszna niezdara ze mnie.
Podniosłam łepek. Przede mną stało kilka drzew. Obok drzew znajdowały się wysokie kępy trawy. Wygramoliłam się z trawy w którą wpadłam. Zaplątałam się ogonem w jakiś złoty łańcuch. Odplątując go przyjrzałam się dokładniej. Na końcu znajdowało się słońce. Od razu skojarzyło mi się to z Kalikiem. On był taki słoneczny i tak samo wkurzający jak palące słońce. Łańcuch miał przywieszkę na ogon. Ktoś musiał zgubić, ale czy można gubić swoje przedmioty? Nie myślałam, że to w ogóle możliwe. Niewiele myśląc zaczepiłam słońce na ogon. Dziwnie się czułam z taką ozdobą. Jak szłam łańcuch kołysał się w rytm moich kroków. Było to trochę denerwujące, ale zależało mi by zachować zawieszkę, tak na pamiątkę.
Pierwszy raz byłam w miejscu, gdzie znajdowało się tyle drzew. Maszerowałam od dłuższego czasu i nadal mnie otaczały. Co jakiś czas spotykałam kwiaty, krzewy, kilka kasztanów. Kasztany były mojej wielkości, więc odpuściłam sobie zabieranie ich na pamiątkę. Z góry nie padało na mnie światło. Ten zbiór drzew był zaciemniony. Panował ogólny półmrok.
- Halo – krzyknęłam przy okazji się zatrzymując. Wydawało mi się, że kogoś widzę w cieniu jednego z drzew. A gdy ponownie mi coś mignęło pobiegłam w tamtą stronę. Biegłam ze wszystkich sił, a łańcuch trochę utrudniał mi przyspieszenie. W pewnym momencie zahaczył o jedną z gałęzi i wyłożyłam się. Straciłam na moment dech. Uderzenie było dość silne, więc także odebrało mi chwilową świadomość.
Ocknęłam się po krótkim czasie. A gdy otworzyłam oczy, wystraszona tym co zobaczyłam, mimo bólu odskoczyłam. Nie za daleko, ponieważ zraniłam się i nie miałam sił uciekać dalej. Byłam zdana na łaskę istoty, którą ujrzałam przed sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz