Rozdział 19: „Wkurzająca siostra”
Zabawę przerwał nam głos. Oboje zaskoczeni spojrzeliśmy się w stronę dźwięku.
- Byłeś niesamowity – powiedziała myszka o dziwnym futerku. Brzuch, łapki było koloru białego. Bliżej grzbietu przebiegała czarna linia, która oddzielała brązowe futro od białego. Włosy były dwukolorowe: brąz i ciemna zieleń. Na głowie zaś nosiła wstążki zielonożółte, specjalnie ustawione do góry.
- Mecz był niezły – przyznał chłopak o futrze jasnej żółci, na udzie ukazała się piłka. Końcówkę łapek i znak na pyszczku były koloru zielonego. Włosy zielone trzymane przez opaskę ze znakiem sera. Oczy miał zniewalające. Błękitne, głębokie i pełne życia. Można było wpaść i się zatracić.
Myszki z początku nas nie zauważyły, a my cicho ich obserwowaliśmy.
- Jaki niezły – dziewczyna pokręciła energicznie głową – był N I E S A M O W I T Y – przeliterowała dodatkowo gestykulując – świetnie grałeś i zdobyłeś dużo goli.
- Drużyna pomogła – skromnie zbył chwalenie myszki.
- Oooooo – myszka ze wstążkami nas zauważyła. Patrzyła chwilę z otwartym pyszczkiem – Ktoś się włamał do naszej chatki – stwierdziła spokojnie.
- Co? – zerknął w naszą stronę. Ja z Chuckiem nadal uparcie milczeliśmy, ale widząc wyraz pyszczka jasnożółtej myszki, trzeba było zareagować.
- Spokojnie – podniosłam łapki do góry by ich uspokoić – To też nasza chatka.
- Niemożliwe – zaprzeczyła – Do tej pory było nas dwóch. Jakim cudem weszliście do chatki?
- To nasza chatka! – nie wytrzymał Chuck.
- Jakoś wcześniej was nie było – odparł gniewnie nastawiony sportowiec.
- Zaraz, zaraz! – podniosłam głos. Zaczynało robić się nieprzyjemnie. Myszka z piłką na udzie była bliska rzucenia się na Chucka, on zaś nie pozostawał dłużny. Dziewczyna również przygotowana, tylko nie mogłam ocenić na co – O ile dobrze kojarzę was z mojego snu to mamy jednego twórcę.
- Twórcę? – przybyłe myszki zapytały równocześnie.
- No tak… - zaskoczyło mnie pytanie – Tworzy nas twórca, który nami steruje. Nie pamiętamy chwil sterowania.
- Coś kręcisz – zarzucił mi chłopak.
- Nie kręcę – pokręciłam głową. Narastała we mnie frustracja. – Nie wiem jak możecie tego nie wiedzieć. Skoro wchodzicie do tej chatki tak swobodnie to znak, że mamy tego samego twórcę – mysz o zielonych włosach próbowała mi przerwać, ale mówiłam dalej jakby nigdy nic – Do chatki, gdzie twórca jest aktywny, a nasz jest, nie mogą wejść inne myszki bez pozwolenia. – wypuściłam powietrze. Powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
- Rozumiem – pokiwała dziewczyna – Jestem Kami, a to Mao – przedstawiła się.
- Lena i Chuck – wskazałam na brata – Jak mamy jednego twórcę to też znaczy, że jesteśmy rodzeństwem.
- Ty masz być moim rodzeństwem? – spytał oburzony Mao – Nie chce takiego rodzeństwa. Wystarczy mi Kami.
- Rodzeństwa się nie wybiera – syknęłam.
- Z wzajemnością – odpowiedział równocześnie ze mną Chuck.
- Zrobiła się nieprzyjemna atmosfera – podsumowała Kami – Nie ma sensu walczyć. Skoro jesteśmy tym rodzeństwem naszym zadaniem jest zapoznanie się. Tak więc poznawajmy się – rozkazała z entuzjazmem.
Wszyscy na nią spojrzeliśmy oczekująco. Czego ona oczekiwała? Chyba nie nagłej zgody. Choć patrząc na jej wyraz pyszczka nabierałam przekonania, że ona jednak wierzy w spokój.
- Niby jak mamy się poznać? – zadałam pytanie.
- Normalnie – machnęła łapką. – Opowiedzmy coś o sobie!
- Zacznij… - zaproponowałam niepewnie. Jej entuzjazm mnie przerażał. Było w niej coś takiego co kazało mi się trzymać z daleka.
- Nieśmiała, co? – zaśmiała się – Dobrze to ja zacznę marudy – mówiąc to usiadła na podłodze poklepując miejsce koło siebie. Mao zamarudził chwile, ale szybko przysiadł koło Kami. – Lubię kibicować i chodzić z Mao na różne mecze.
- Jakie mecze? – spytałam.
- Nie przerywaj! – krzyknęła, a potem opowiadała dalej spokojnym tonem, a ja zostałam z pytaniem bez odpowiedzi – Sama też czasem w coś gram, ale nie jestem taka dobra jak Mao. Od czasu do czasu pobiegam z innymi myszkami. Niekiedy organizujemy wyścigi. Na tym skończę, teraz ty – powiedziała do Mao.
Chłopak nie był skory do opowiadania o sobie. Kami przez cały czas go zachęcała, aż w końcu Mao się złamał.
- Jestem sportowcem, lubię rywalizację i różne gry zespołowe. Zawsze zabieram ze sobą Kami, bo świetnie kibicuje. – zamilkł po ostatnim zdaniu.
- Nieźle jak na początek – pochwaliła go siostra.
- Zanim ja zacznę opowiadać, chce odpowiedzi na moje pytanie – oznajmiłam.
- Jakie pytanie? – zdziwiła się.
- Jakie mecze?
- Ach to… Jak można nie wiedzieć o meczach?
- Ty nie wiedziałaś o twórcy, jakoś się nie czepiałam – wytknęłam jej. Powoli traciłam do tej osoby cierpliwość. Drażniła mnie swoim charakterem.
- Czepiasz się – stwierdziła – Mecze to takie gry zespołowe z różnych dziedzin. Dziś na przykład graliśmy w piłkę nożną.
- Piłka nożna?
- O raaaany – Kami już straciła cierpliwość – Może pytania na potem? Opowiedz o sobie wreszcie.
- Eh – westchnęłam zrezygnowana. Nie lubię, gdy nie znam odpowiedzi, to mi zaburza obraz świata – uczę się wszystkiego dotyczącego świata Transformice, mam dwóch nauczycieli. Zadaję dużo pytań to moje ulubione zajęcie. Nie przepadam za brakiem odpowiedzi.
- Marudna – rzekła Kami – To jeszcze został nam Chuck.
- Lubię spędzać czas ze swoją siostrą i chodzić po miejscach magicznych – odpowiedział krótko.
- No to lepiej się znamy – ucieszyła się.
- Bynajmniej – zaprzeczyłam.
- Ty nie marudź – poleciła. – Tylko byś marudziła i męczyła myszy pytaniami, pomyśl czasem o uczuciach.
Mówiłam, że dobrze mieć rodzeństwo? Aktualnie myślałam inaczej. Siostra mnie wkurzała. Miałam ochotę zrobić jej krzywdę. Gdy już chciałam coś odpowiedzieć w drzwiach pojawiła się Melania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz